Forum www.efanatyk.fora.pl Strona Główna www.efanatyk.fora.pl
Portal dla kibiców
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wspomnienia Lata 90

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.efanatyk.fora.pl Strona Główna -> Kibice
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Koz@
Ekipa eFanatyk



Dołączył: 11 Maj 2012
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głogów/Koln

PostWysłany: Pią 20:32, 11 Maj 2012    Temat postu: Wspomnienia Lata 90

Myśle ze dość ciekawy wrzucajcie wspomnienia z wyajzdow Smile


wiec ja zaczne Smile

Lechia Gdańsk-CHROBRY GŁOGÓW SOBOTA, 14.09.1996

Jeszcze przed samym sezonem mówiło się w Głogowie, że na wyjazdy do Gdańska i Szczecina przydałoby się wybrać ładną ekipą. Przyznać trzeba, że obecnie kibice Lechii i Pogoni Szczecin należą do jednych z najlepszych w naszej grupie. Także w Polsce te ekipy mają coś do powiedzenia. Z terminarza rozgrywek wynikało, że w I rundzie mamy te dwie drużyny na wyjeździe, a na początku jedziemy do Gdańska. Parę dni przed wyjazdem zastanawiano się czym pojedziemy. Na początku wszystko wskazywało na to, że wybierzemy się autokarem, jednak na dwa dni przed meczem okazało się, że niestety nie ma tylu chętnych. Tak więc postanowiliśmy, że do Gdańska wybierzemy się pociągiem. Wyjazd zaplanowany został na piątek na godz. 22:30. Na dworcu zebrało się 18 kibiców Chrobrego. Droga mijała w śpiewie i zabawie. W Lesznie podczas przesiadki dochodzi do lekkiego starcia z pałami.
W Gdańsku byliśmy ok. godz. 5 rano. Od razu na stacji Gdańsk Główny zauważamy kilkuosobowe grupki gości, którzy po kilkunastu minutach wchodzą do naszego pociągu.
Wiedzieliśmy, że za chwilę może być gorąco. Nie myliliśmy się - po chwili w naszym wagonie doszło do bijatyki z kibicami Lechii, w efekcie której tracimy niestety jeden szalik. Po tej akcji pociąg rusza dalej. Następną stacją jest Gdańsk-Wrzeszcz. Tam znowu dochodzi do walki. W wagonie zostaje zbitych kilka szyb od rzucanych w naszą stronę kamieni. Tym razem pociąg nie rusza. Po kilkunastu minutach po tej akcji przyjeżdżają gliniarze, którzy spisują kilku od nas. W trakcie spisywania zauważamy, że w pobliskich blokach chowają się kibice Lechii i czekają tylko na to, co zrobimy. Postanowiliśmy zatem, że poczekamy na następny pociąg i pojedziemy do Sopotu. Jednak gdy dojeżdżaliśmy do stacji w Sopocie, zauważamy, że tu także nie mamy dużych szans, gdyż i tutaj kibice Lechii byli przygotowani na nas.
Jedziemy więc dalej. Następną stacją jest Gdynia. Jak wszyscy doskonale wiemy Gdynia to oczywiście Arka. Kibice Arki na pewno niechętnie wspominają przejazdy przez Głogów do Lubina na mecze swoich ziomali z Zagłębia. Parę razy stracili szaliki. Więc gdyby wiedzieli, że jadąc na mecz do Gdańska wysiądziemy właśnie w Gdyni, na pewno by na nas czekali i wówczas mielibyśmy bardzo ciepło. Jednak na szczęście nic takiego nie miało miejsca i w Gdyni czuliśmy się nadspodziewanie bezpiecznie.
Tak więc postanowiliśmy, że czas jaki pozostał nam do rozpoczęcia meczu (ok. 6 godzin) spędzimy w Gdyni. Trzeba przyznać, że każdy z nas był nieźle wkurwiony na to, że jadąc na mecz do Lechii Gdańsk musieliśmy szwędać się po Gdyni. Ale niestety było nas zbyt mało, aby móc sobie swobodnie chodzić po Gdańsku czy Sopocie. Kibole Lechii wiedzieli, że jesteśmy i że jest nas mało.
Postanowiliśmy, że wszyscy rozchodzą się po mieście i o 12:00 spotykamy się wszyscy na dworcu głównym w Gdyni. Tam właśnie rozmyślaliśmy jak dojechać na mecz. Przecież wiadomym było, że kibole Lechii będą obstawiać każdą stację.
Uznaliśmy, że najlepiej będzie jeżeli rozbijemy się na grupy i po kilka osób dojedziemy na stadion. I w tym momencie okazało się, że 7 osób z naszej grupy postanowiło wracać do domu. Na początku wszyscy myśleli, że to żart, jednak okazało się, że mówili prawdę i o godz. 13:00 odjechali pociągiem do Zielonej Góry. Naprawdę czegoś takiego nikt się nie spodziewał. Nikt nie spodziewał się, że mamy wśród nas takich cykorów. Ich czyn był godny pożałowania. Zwiewając pokazali, że na wyjazdy to oni jeździć mogą tylko samochodami lub autokarami, bo na inny środek transportu brak im odwagi.
Na całe szczęście są wśród nas kibice, którzy mają swój honor. Kibice, którzy postanowili, że będą na każdym meczu swojej drużyny bez względu na wszystko i że takie zachowanie jak "cykorów" są dla nich obce. Tak więc w Gdyni zostało 11 najwierniejszych kibiców Chrobrego. Postanowiliśmy, że do Gdańska pojedziemy na grupy. Pierwsza grupa pojechała ok. godz. 15:00. Wysiadając na dworcu Gdańsk-Politechnika zauważamy bardzo dużą ilość pał. Idziemy jednak na stadion i tam wśród tłumu czekamy na przyjście następnej grupy (oczywiście w tym czasie mamy pochowane barwy). Następni kibice Chrobrego wyjechali z Gdyni ok. godz. 16:00. Wysiadając od razu zostają obstawieni przez policję i zaprowadzeni na sektor. Wprowadzeni są na stadion w 10 minucie spotkania. W tym czasie nie ma jeszcze młynu Lechii. Jednak gdy zobaczyli naszych, od razu zaczęli śpiewać. Oczywiście główną ich przyśpiewką było "jebać Głogów jebać". Gdy nasi są już na sektorze, dołączają do nich kibice, którzy przyjechali wcześniej i już wszyscy w komplecie jesteśmy na sektorze.
Po paru minutach rozwieszamy flagę, po którą za chwilę biegnie kilku Lechistów. I tylko dzięki szybkiej reakcji jednego z naszych kibiców udało nam się uratować nasze barwy. Już w czasie meczu ogólny spokój. Kibice Lechii bardzo często próbowali uświadomić nam jak nas bardzo nienawidzą, raz po raz śpiewając "jebać Głogów jebać". Jednak my to olaliśmy. Pokazaliśmy, że mamy ich wszystkich w dupie i głównie koncentrowaliśmy się na dopingu dla naszej drużyny. Natomiast kibice Lechii zamiast wspomagać swoją drużynę krzyczeli "Lechia grać kurwa jego mać". Naprawdę, momentami doping z ich strony był godny pożałowania.
I tak po mału mecz zbliżał się do końca. Po ostatnim gwizdku sędziego dziękujemy piłkarzom za extra mecz, a oni nam za doping. Potem jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy z pacjentami z Gdańska, którzy odgrażali się, że nie wyjedziemy stąd żywi. Do Głogowa wraz z piłkarzami wracamy ok. godz. 4 rano. Ogólnie wyjazd był bardzo udany. Było w nim wszystko, począwszy na zadymie a skończywszy na pierwszym zwycięstwie naszej drużyny w tym sezonie. Nasi piłkarze zagrali naprawdę extra mecz. Pokazali, że jeszcze nie złożyli broni i będą walczyli do końca. A jak tak dalej pójdzie to może już niedługo opuścimy strefę spadkową.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bot




Dołączył: 10 Maj 2012
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:49, 11 Maj 2012    Temat postu:

Może to nie lata 90 ale 10 lat temu Smile
Elana Toruń - Polonia Bydgoszcz 18.08.2002

Na ten mecz czekalismy poniewaz pydy wraz ze swoimi wsiunskimi sztamami napewno mieli sie stawic,z drugiej strony liczylismy iz po ostatniej porazce z ich strony beda chcieli sie odkuc i sie nie zawiedlismy. Ale od poczatku: Nasza zbiorka odbyla sie w X-miejscu po otrzymaniu wedki od hools ELANY z KOWALEWA. Decydujemy sie na zasadzke na TORUN-MIASTO,miala tam jechac 25-30 osobowa ekipa (myslelismy ze to Sparta Brodnica,ale okazalo sie ze to STOMIL),wiec po zerwaniu hamulca ladujemy sie do pociagu,gdzie przyjezdni chlopcy dostaja niezle smary,nie wiem czy wogole po tej akcji decyduja sie na wysiadke w TORUNIU poniewaz juz nigdzie ich nie spotkalismy. Po tej akcji spadamy w okolice stadionu gdzie psy dostaja juz pierdolca po uslyszeniu ze byl dym,wiec wchodzimy na stadion. Tam znajduje sie ok 40-50 osobowa grupa smarkow z Polonii(wiekszosc to dzieciaki). Po obustronnych okrzykach wsumie nudy i nadchodzi przerwa,w tym czasie 8-10-u ELANOWCOW decyduje sie na wyskok na piwko do miejscowej drewutni,gdzie znajduje sie juz 5-u ELANOWCOW i w tym momecie wpada 30-o osobowa grupa samochodziarzy z Polonii i Stomilu. Po wymianie dech,kibli i lawek do drewutni ni zdolaja wejsc i biegna w strone nadchodzacych ELANOWCOW(cala ekipa szykowala sie na wjazd do sektora Polonii) Nasza 8-10-ka wycofuje sie pod kasy gdzie reszta naszej ekipy zaczyna zbiegac do bram. Tam wywiazuje sie zadyma z psami gdzie nie zdolalismy wyjsc poza stadion,nieliczni ktorym udalo sie wybiec biegna do pydziarzy ,ale ich tez zaczynaja napierdalac psy i wkoncu Polonia ze Stomilem ewakuuja sie do centrum a ci co sie odlaczyli walcza na kamienie itp. z nielicznymi ELANOWCAMI,ktorym udalo sie opuscic stadion. Po meczu decydujemy sie na szukanie ekipy ktora nam troche namieszala pod stadionem,wiec ustawiamy sie na Placu Rapackiego. Po dotarciu na umowione miejsce nasi samochodziarze jezdza po TORUNIU i na rogatkach w celu przechwycenia ekip przyjezdnych,jednak nie znajduja ich.Po ok 1 godziny po meczu dostajemy telefon od rzekomo STOMILU z checia ustawki. ELANA sie zgadza,wiec sciagamy ekipy jezdzace po TORUNIU. Tych ktorzy zostali bylo ok 30-40-u i oni wyczajaja czujki wystawione przez ekipe przyjezdnych w ok. 100-200 metrow od nas. Wiec wszyscy ruszaja do ataku. Pierwszy nalot rozgania Polonie i Stomil na ok 200 metrow,potem dolaczaja do nich inni napewno pijacy piwko w pobliskiej knajpie,wiec zaczyna sie prowokacja i kamionka. Pare samochodow zostaje rozbitych i ELANA i POLONIA zawija sie ze wzgledu na psiarnie. Po tamtych przebiegach spadamy ze starowki ,aby psy nas nie zawinely. I tak konczy sie dzien dymow w Toruniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 21:44, 11 Maj 2012    Temat postu:

POLSKA - ANGLIA, CHORZÓW (EL. MŚ)
SOBOTA, 31.05.1997

Na mecz Reprezentacji Polski z Anglią kibice Chrobrego wybrali się na dwie raty. Pierwsza grupa wyjechała pociągiem Berlin-Kraków (7 osób). Wydaje się, że grupa ta długo tego wyjazdu nie zapomni. Otóż na dworcu okazało się, że podciągiem tym jedzie ok. 200 kibiców z Anglii.
Początkowo podróż z Angolami upływała dość spokojnie, gdyż przewaga ilościowa Brytyjczyków nie pozwalała na żaden atak. Jednak im bliżej Wrocławia, tym więcej fanów Biało-Czerwonych. We Wrocławiu wsiadło kilkunastu kibiców Piasta, którzy, wraz z nami, próbowali sprowokować Angoli do zadymy. Choć szanse na zwycięstwo były prawie żadne, POLSCY HOOLS rozpoczęli konkretną zadymę, która trwała na całej długości pociągu. POLACY (chociaż było ich dużo mniej) przez pewien okres czasu toczyli równorzędną walkę, jednak przeważające siły Angoli zmusiły ich do ucieczki na jednej ze stacji.
Efekt walki to konkretnie rozwalony pociąg, kilku konkretnie zlanych Anglików, ale także kilka rozwalonych głów Polaków. Ci dojeżdżają do Chorzowa następnymi pociągami.
Druga grupa głogowskich kibiców wybierających się na mecz wyruszyła rannym pociągiem. Ogólnie na stadionie Narodowym w Chorzowie zameldowało się ok. 15 kibiców MZKS-u. Niestety, nie siedzieli oni razem, ale byli porozrzucani po całym obiekcie. Atmosfera na meczu ogólnie dobra, choć co do dopingu można mieć dużo zastrzeżeń.
Nasi HOOLS na meczu rozmawiali z Widzewiakmi, którzy zapowiedzieli chęć przyjazdu na nasze spotkanie z Pogonią. Rozmawialiśmy także z fanami Moto-Jelcza. Jak na razie wyjaśniła się sprawa gościa z Oławy, który był w Namysłowie. Kibice Jelcza obiecali, że się tym zajmą, tak więc wydaje się, że w naszych stosunkach jest wszystko o.k.
Kibice Chrobrego meldują się w Głogowie ok. godz. 7:00 rano.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Koz@
Ekipa eFanatyk



Dołączył: 11 Maj 2012
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głogów/Koln

PostWysłany: Pią 21:47, 11 Maj 2012    Temat postu:

Anonymous napisał:
POLSKA - ANGLIA, CHORZÓW (EL. MŚ)
SOBOTA, 31.05.1997

Na mecz Reprezentacji Polski z Anglią kibice Chrobrego wybrali się na dwie raty. Pierwsza grupa wyjechała pociągiem Berlin-Kraków (7 osób). Wydaje się, że grupa ta długo tego wyjazdu nie zapomni. Otóż na dworcu okazało się, że podciągiem tym jedzie ok. 200 kibiców z Anglii.
Początkowo podróż z Angolami upływała dość spokojnie, gdyż przewaga ilościowa Brytyjczyków nie pozwalała na żaden atak. Jednak im bliżej Wrocławia, tym więcej fanów Biało-Czerwonych. We Wrocławiu wsiadło kilkunastu kibiców Piasta, którzy, wraz z nami, próbowali sprowokować Angoli do zadymy. Choć szanse na zwycięstwo były prawie żadne, POLSCY HOOLS rozpoczęli konkretną zadymę, która trwała na całej długości pociągu. POLACY (chociaż było ich dużo mniej) przez pewien okres czasu toczyli równorzędną walkę, jednak przeważające siły Angoli zmusiły ich do ucieczki na jednej ze stacji.
Efekt walki to konkretnie rozwalony pociąg, kilku konkretnie zlanych Anglików, ale także kilka rozwalonych głów Polaków. Ci dojeżdżają do Chorzowa następnymi pociągami.
Druga grupa głogowskich kibiców wybierających się na mecz wyruszyła rannym pociągiem. Ogólnie na stadionie Narodowym w Chorzowie zameldowało się ok. 15 kibiców MZKS-u. Niestety, nie siedzieli oni razem, ale byli porozrzucani po całym obiekcie. Atmosfera na meczu ogólnie dobra, choć co do dopingu można mieć dużo zastrzeżeń.
Nasi HOOLS na meczu rozmawiali z Widzewiakmi, którzy zapowiedzieli chęć przyjazdu na nasze spotkanie z Pogonią. Rozmawialiśmy także z fanami Moto-Jelcza. Jak na razie wyjaśniła się sprawa gościa z Oławy, który był w Namysłowie. Kibice Jelcza obiecali, że się tym zajmą, tak więc wydaje się, że w naszych stosunkach jest wszystko o.k.
Kibice Chrobrego meldują się w Głogowie ok. godz. 7:00 rano.


nie wiem czemu ale dodalo mi post jako gosc Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
[J]ackobJAGA




Dołączył: 10 Maj 2012
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Sob 13:33, 12 Maj 2012    Temat postu:

to relacja Wiślaka z turnieju w Białym naprawde warto przeczytać!!! Very Happy

Turniej kibiców w Białymstoku - styczeń/luty 1999 bodajże
Lata 1997/99 były dla mnei dośc ciężkie. Po sielance jaka towarzyszyła ukończeniu szkoły średniej, maturze i temu podobnym zaczęły się schody.
AGH
Tutaj nauka wyglądała już nieco inaczej więc i mój życiorys stracił nieco kolorytu.
Niejdeną noc trzeba było prześlęczeć i nie raz stawić się na egzaminie by w końcu łaskawa pani profesro wpisała cokolwiek dobrego w indeksie. Skończyły się wyjazdy w weekendy, które zostały zastąpione całosobotnim na przykład rysowaniem jakiegoś przyjebanego schematu.
Pierwszy rok jakoś tam udało sie przelecieć bez większych zgrzytów. schody zaczęły się na drugim.
Na koniec trzeciego semestru zdarzyło sie mieć niemal nóż na gardle.
Jakos tak pod koniec stycznia odebrałem zaliczenie z "wytrzymałości materiałów" i pozostał z tego przedmiotu egzamin. Choć to nie na temat to wsponę jadnak z sentymentu do tego wykładowcy że zaliczenie zdobyłem rzucając na punkty w jego gabinecie lotkami do tarczy wraz z trzema kolegami.
Jak Boga kocham.
ale to nei pierszy i nie ostatni popis tego pana. Zainteresowanym służę nazwiskiem na priv, może się komuś przydać
Wracam do tematu bo mało kogo interesuja moje prywatne perypetie.
Egzamin wypadłw piątek późnym popołudniem.
Rano gdy powtarzałem po raz dziewięćdziesiąty siódmy materiał i gdy ściągi zaczęły juz wyglądac tak jak powinny zadzwonił telefon:
- sie ma, hipis z tej strony !
Już mi się chcialo smiać gdyż charakterysyczny białostocki akcent powoduje że przedstawiać się nei trzeba a do tego typowy freestyle narąbanego Hipisa to coś tak niepowtarzalnego ze pomylić się nie można 9swoja droga ciekawe że podczas siedmioleniej znajomości dostałem od niego ze sto telefonów a trzeźwego usłyszałem dopiero pierwszy raz około 3 tygodni temu).
-przyjeżdżasz do nas na turniej?
-kiedy? ja nic nie wiem (przez tą pojebaną uczelnię straciłem w zimie kontakt z kumplami z Wisły)
-noo..jutro, znaczy się jedziecie już dzisiaj
-?

Skonfrontowalem nowo nabytą wiedzę telefoniczną z kumplem i stworzyłem dylemat: egzamin czy wyjazd do ekstra znajomych?

Zbiórka kolo 19 na głównym.

Tutaj jednak okazało się że to "około' było decydujące. Tak jak ja zrozumiał to jeszcze jeden kumpel a reszta wyruszyła 20 minut wcześniej pośpiechem do Warszawy.
Na szczęście połączenie z Warszawą mamy niezłe i załadowaliśmy się w express który gdzieś na trasie zostawił w tyle pośpiech z resztą ekipy.

Do stolicy przybyliśmy więc wcześniej od nich.
Spotkalismy kumpla z Lechii, który miał z nami gościnnie tam się wybrać gdyż Gdańszczanie nie brali udziału w tym turnieju.
Jakiś posiłek, sprawdzenie rozkładów jazdy i stoimy na peronie skąd odchodzi pociąg do Białegostoku (coś 22-23), reszta powinna dotelepać się za chwilę.
Telefon
-nooo, nas kanar wyjebał na jakimś zadupiu z pośpiecha, więc się trochę spóźnimy
-ekstra-pociąg do Bialego zaraz odjeżdża
Tak więc pożegnaliśmy pociąg i zostaliśmy na pustym peronie.
Widzimy w końcu watachę 40 naszych którzy przybyli jakimś żółtkiem (osobówką)
Braklo parę minut.
Sprawdzenie rozkładu jazdy - kolejny na wschód coś w środku nocy (2-3).
Super.
Warsaw by night...będąc szczerym to Centralny by night bo za zimno było by się gdziekolwiek poza wypuszczać.
Każdy sobie rzepke skrobie, choć w większośći zabawiamy się w dużej poczekalni w agroturystykę i spędzamy czas z miejscowymi bezdomnymi.
Skoro tak się zaczyna to potem może być już tylko lepiej.
Ten slogan jeszce towarzyszly mi w drodze na peron.
Potem powoli zamierał wraz z przedłużającym się oczekiwaiem a w końcu prysł niczym Kulczyk z Polski wraz ze sprawdzeniem rozkładu.
Ten pociag nie jeźdzł w tych dniach - kolejny o 5 czy 6 rano.
Centralny by night częśc druga.
Na prawdłowośc tego drugiego pociagu wskazywała poranna wizyta na dworcu kilkudziesięcioosobowej ekipy Legii....spokojnie spokojnie...też byli zaproszeni na turniej więc spokój.
Razem ładujemy się do pociągu w którym jedzie już około 20 osobowa (tak pamiętam ale moge się mylić) grupka Widzewa Łódź.
Jeszcze wizyta policji na peronie gdyż jednemu z Krk włączyła się fantazja i wyjebał z pistolet gazowego na peronie. Nie mam pojęcia po co ... psy łyknąły że była to petarda.
Łyknąęły też na piękne oczy że wszyscy mamy bilety.
Kanar niestety w drodze na pękne oczy nie chciał już wierzyć a pokazać mu bileów nie byliśmy w stanie bo przecież nikt ich nie miał.
Jakoś jednak rozesżło się po kościach..gdzieś tam po drodze niby przyleciała policja wraz z sokami (Służba Ochrony Kolei) ale chłopy odpuściły...po pierwsze zdziwieni niecodziennym widokiem ekipy stu osób w szalikach Widzewa, Legii, Wisły a po drugie realną możliwością że ich interwencja skończy się wizytą w ich miasteczku tejże bandy.

Tak więc z pełną kulturą docieramy do mekki polskiego spirytusu.

Z dworca wszytskich odbiera Jagiellonia.

Docieramy na halę gdzie zajmujemy swoje sektory oraz opanowywujemy barek.

Losowanie, mecze.
Rozkładów meczy nie pamiętam.

Skład na trybunach
Trybuna nr 1 z jednej strony boiska to Legia (40-60 konkretnej ekipy w tym Teddy Boys), Motor (chyba cos koło 20), Widzew (równiez koło 20 Destro), chyba ktoś z Sosnowca - nie pamiętam.
Potem zakręt
Za bramka na trybunce my (wpierw 40, potem kilkunastu gdyż reszta grała w piłkę lub balowała w barku) oraz kilakdziesiat osób z Jagielloni.
Potem znów zakręt i z drugiego niż Legia boku boiska reszta Jagielloni (cięzko ocenić ile ale ze 150, może dwie paki).
Czwartej trybuny nie ma gdyż na przeciw nas, za druga bramka jest ściana.

Toczą się mecze w miarę w spokoju.
Nasi radzą sobie nadzwyczaj dobrze wraz z Białostoczanami, którzy wystawiają dwie drużyny.

Ja pomimo zabranej torby z ekwipunkiem nie gram gdyż zbyt dużo znajomych przyszło z Bialegostoku i było z kim i o czym gadać. A moze po prostu jestem za słaby

Sielanka oczywiście musiała zostać przerwana.
W pewnym momencie na trybunce Jagi po naszej lewej ktos zaczął obrażąc grających Legionistów.
W tej chwili trybuna po naszej prawej zagotowała, ruszyli Legioniści, z nimi ruszył Widzew i mozę ktoś z Motoru (tak to wyglądało z mojej perspektywy choć później się tego wypierali - nie wiem kto miał rację) - na pewno faktem jest że spora część Jagi niestety się zerwała z naszego sektora, u nas też lipa gdyz większość na parkiecie lub w barku. Wjechano w nas jak w masło. Ktoś tam próbował się postawić, nawet wyjmując chyba jakiś wspomagacz z jednej torby ale spotkanie zdominowała Legia. w tej chwili reszta naszych chłopaków zaczęła się ładować z boiska na trybuny oraz przyleciała czołówka Jagi z barku oraz reszta naszych.
Chwila niepokoju i mogło się skończyć różnie ale na szczęście dla całości turnieju ktoś rozsądny zaczął nad tym panować.

Tyle że do końca turnieju już mijaliśmy się z Legią, Motorem i Widzewem patrząc na siebie niechętnie (a nie takie cele mają takie turnieje - tymbardziej że atmten miał niby trochę scalić uklad na reprezentację).

W finale turnieju przegraliśmy z niepokonaną tego dnia Jagiellonią.

Potem wspólna "biesiada" w jednym dużym pomieszczeniu.
Każdy mial darmowych kilka lanych piw oraz jakiś posiłek choć nie pamiętam co.

Wieczorkiem rejony opuszcza Legia, Motor oraz M. z Lechii który twierdzi że jak nie pojawi się na porannym treningu boksu kibiców Lechii to będzie miał przejebane

My lądujemy w jakiejś knajpie z Jagiellonią i z Widzewem.
I to nie było rozsądne posunięcie biorąc pod uwagę szczególnie fakt po co tam poszliśmy = pić.

Ja w tamtym okresie przez spory okres byłem stuprocentowym abstynentem (gdzie zgineły te piękne ideały ?) więc widzę dobrze co się święci.

W międzyczasie poznałem słynną wtedy Anię z Widzewa, która notabene jest moją b. dobrą koleżanką do dziś dnia. Jako że byłem jedynym niepijanym w knajpie rozmowa była całkiem sensowna. Niestety wśród pozostałych osób stosnki na linii RTS-TS nie układały się najlepiej. Apogeum osiągnięto gdy wskutek wysokiej temperatury jeden z Łodzian ściągnął bluzę i odsłonił koszulkę Widzewa.
Na jednego z moich kolegów biało-czerwona koszulka podziałała jak przysłowiowa czerwień na byku i doszło do rękozcynów. Tutaj stroną słabszą był Widzew.
Jako że w kanjpie zaczęło być ciasno dla trzech ekip wysypaliśmy się na zewnątrz. Widzew trochę z boku, my ofensywnie na nich a pomiędzy prowadząca rokowania o spokój Jagiellonia.
Koniec końców ustalono że Widzew opuszcza imprezę i jedzie na dworzec gdyż mają i tak za niedlugo pociąg.

W kanjpie zostajemy z Jegiellonią, wiekszość najebana, ja pozbawiony sympatycznej towarzyszki rozmowy zaczynam wybrzydzać gdyż nie mam co robić. Sprawdzam połaczenie pociągowe telefonicznie i dowiaduję się że mam jakiś nocny pociąg do Warszawy za godzinkę.

Postanawiam wracać sam gdyż powoli już byłem zmęczony.
Jeden jedyny szkopuł ze tym pociągiem będzie odjeżdżać również Widzew.
Trudno.
Hipis oczywiście nie chce mnie puścić z Białegostoku a już napewno nie samego z nimi ale stawiam na swoim.

Jakoś mam dobre przeczucia a najwyżej dostanę po zębach za wydarzenia z knajpy.
Na dworcu dolączam do zdziwionego Widzewa i ładuje sie z nimi do pociągu.
Zachowują się ok czego się spodziewałem, choc może było to spowodowane wyraźną postawą Anki, która szacunek u nich jakiś tam ma (ponad 100 wyjazdów).

Tak więc w pociągu sobie rozmawiam z nimi o Łodzi, Krakowie...hehe tematy podobne i wspólne akcenty.

Zabawne było ciągle spoglądnie przez Widzewiaków na moją torbę. W końcu sie spytałem co tak lukają bo juz zacząłem snuć przypuszczenia że może mają chrapkę na coś. Okazał sie jednak że myśleli po prostu że wracam z całym sprzetem (bojowym) Wisły bo na hali widzieli ze ktoś od nas dobywa właśnie z torby sprzęt.
Rozczarowałm ich pokazując spodenki, buty, podkoszulkę, ręcznik itd...
Oczywiście sielankę musi przerwać kanar (co za k...a zawód), gdzieś po środku drogi między Bialymstokiem a Warszawą przyłazi i pluje się o bilety których nikt znów nie ma.
Tym razem jest gorzej niż rano bo jest już 5 razy osób mniej, na jakiejś stacji czeka też policja.
Spogladamy za okno, 4 rano, zima, jakaś wiocha na Mazurach czy Mazowszu (nie za bardzo czaję tamte klimaty), na zewnątrz śnieżyca...nigdy nie wyjdę z tego pociągu.
Sytuację rozladowuje jeden z Widzewiaków, który ściąga buty, rozkłada się na siedzeniu i z rozbrajającym uśmiechem stwierdza:
-a pisz pan k...a kredytowy, tylko nie tu, na pierwszą klasę, a co?

Pociąg na szczęście rusza zostawiając w tyle polarnych policjantów a kanar zaczyna sie abwić w wypisywanie biletow kredytowych.
Osamotnionemu, bez pomocy policji nie przychodzi mu to tak łatwo i w sumie spokojnie kołujemy go tak że min ja dojeżdżam znów do Warszawy gratis.

Tutaj chwila obawy bo jeszcze w Bialymstoku podczas spinek z Widzewem snuliśmy przypuszczenia że pwenie Widzew zadzwoni do Legii (tak zrobili) i opowie jak nie fair się zachowaliśmy a Legia wiedząc że nia mamy innej możliwości powrotu niż przez Warszawę i dodatkowo bogaci w wiedzę ilu nas jest poczeka sobie na nas).
Legii jednak nie było, ja pożegnałem się z nowymi znajmomymi z Łodzi i wysiadłem-pociąg jechał dalej do Łodzi.
Za jakąś godzinkę pociąg do Krk.
W przedziale zasypiam i budzę się w zaśnieżonym Krakowie w niedzielę rano.

W domu standardowe pytanie
-jak tam egzamin w piatek i jak tam w Zakopanym?
hehe dobzre to wymyśliłem w piątek...zadzwoniłem do starszej i powiedzialem ze tuż po egzaminie jadę ze znajomymi do Zakopca
-nooo w miarę...chyba

Epilog był taki że brak obecności na tym egzaminie była gwoździem do trumny a raczej do mojego kształecenia na AGH.

Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i teraz tego za bardzo nie żałuję...nadrabiam powoli.

Reszta Wisły wracała jeszcze dziwniejszymi trasami, gdzies przez Iławę i dopiero potem przez Warszawę czyli zwiedzili z 15 procent więcej Polski ode mnie.
Po drodze na jakiejś stacji złapali jakichś typów z Lecha i trochę z nimi "porozmawiali" pozbywając szali.

I to by było na tyle wspomnień tego zimowego weekendu na kole podbiegunowym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
[J]ackobJAGA




Dołączył: 10 Maj 2012
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Pon 23:24, 21 Maj 2012    Temat postu:

ludzie dawajcie jakies wspomnienia hehe bo ten temat umiera ;p i czytajcie moj post wyżej bo ciekawie było Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Koz@
Ekipa eFanatyk



Dołączył: 11 Maj 2012
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głogów/Koln

PostWysłany: Wto 19:35, 22 Maj 2012    Temat postu:

Trzeba przyznać, że na takie wyjazdy jak do Myszkowa nie chce się za bardzo jechać. Po pierwsze - jest to cholernie daleko, po drugie KS nie ma za wielu kibiców i wiadomo, że żadnych atrakcji podczas meczu nie będzie. Jednak na ten mecz oczywiście musieliśmy się wybrać. Postanowiliśmy jechać pociągiem.
Tak więc na dworcu głównym w Głogowie zameldowało się 8 fanów Chrobrego (liczyliśmy na więcej). Droga to Katowic minęła spokojnie. W Katowicach meldujemy się ok. godz. 11:00, więc czas jaki pozostał nam do odjazdu pociągu do Myszkowa (4 godziny) wykorzystaliśmy na zwiedzanie miasta (byliśmy m.in. na stadionie Śląskim w Chorzowie).
Podróż z Katowic do Myszkowa minęła także bardzo spokojnie. Na dworcu czekały na nas pały, jednak MY postanowiliśmy, że na stadion udamy się sami.
Od początku meczu koncentrujemy się na dopingu, który podczas całego spotkania był dość głośny. Około 15 minuty meczu spotkała nas miła niespodzianka. Otóż na nasz mecz przyjechała 15-osobowa grupa kibiców Widzewa z Częstochowy i 2 fanów Włókniarza Częstochowa. Razem z nami dopingowali Chrobrego. Cały czas dowiadywaliśmy się jak tam wynik w Warszawie w meczu o Mistrzostwo Polski Legia - Widzew. Jednak informacje, jakie do nas docierały, nie były zbyt dobre. Widzew przegrywał 0:1, ale mimo to każdy z nas wierzył w końcowy sukces Łodzian. Tymczasem nasi piłkarze rozgrywali mecz, który nazwać można jednym słowem - "OBRONA CZĘSTOCHOWY", jednak bronili się tak, że ostatecznie nie stracili bramki, a to najważniejsze. Po mału mecz zbliżał się do końca. Na około 15 minut przed jego końcem Widzewiacy muszą iść już na swój pociąg. Śpiewem dziękujemy im za przybycie i pomoc w dopingu. Ci jednak byli trochę załamani, gdyż dowiedzieliśmy się, że Legia prowadzi już 2:0. Za to nasi piłkarze sprawili nam miłą niespodziankę i wygrali 1:0 po bramce Henia Cackowskiego. Po ostatnim gwizdku sędziego dziękujemy im za grę, a oni nam za doping. Byliśmy bardzo zadowoleni, a radość NASZA zwiększyła się, gdy już dotarła wiadomość, że WIDZEW wygrał z Legią 3:2, strzelając wszystkie bramki w ostatnich 5 minutach.
Do Głogowa wracamy wraz z piłkarzami, którym po zwycięstwie humor bardzo dopisywał. W Głogowie meldujemy się ok. godz. 2 w nocy. Wyjazd dosyć udany. Na koniec dziękujemy kibicom Widzewa z Częstochowy oraz kibicom Włókniarza Częstochowa za wsparcie podczas meczu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Neptun1910




Dołączył: 21 Maj 2012
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lubuski RTS!

PostWysłany: Wto 21:23, 22 Maj 2012    Temat postu:

Ode mnie scan z zina kibiców Chrobrego (sez.2003/2004)



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Koz@
Ekipa eFanatyk



Dołączył: 11 Maj 2012
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głogów/Koln

PostWysłany: Czw 19:35, 24 Maj 2012    Temat postu:

DYSKOBOLIA GRODZISK WIELKOPOLSKI - CHROBRY GŁOGÓW
ŚRODA, 25.06.1997


Mecz w Grodzisku był ostatnim występem pomarańczowo-czarnych w II lidze sezonu 96/97. Na ten mecz postanowiliśmy wybrać się autokarem. Ogólnie z Głogowa wyjechało 66 osób, co jak na ekipę, która już w tym czasie była o klasę niżej, jest dosyć dobrym wynikiem.
Droga na mecz upływała w zabawie i alkoholizacji. W Grodzisku meldujemy się na ok. 45 minut przed meczem. Wszyscy wysiadamy w mieście i całą grupą bez pał udajemy się w stronę stadionu.
Pod kasami dowiadujemy się, że trzeba kupić bilety. Oczywiście nikt z nas nie miał zamiaru tego robić, a więc wszyscy przeskakujemy przez płot. Od razu podbiegają do nas ochroniarze stadionu i zaczynają coś burzyć. Jeszcze wtedy nie zauważamy żadnego gliniarza, a wspomniana wcześniej ochrona była tak przestraszona, że mogliśmy robić sobie co chcieliśmy. Początkowo próbowali wepchać nas do klatki, jednak My postanowiliśmy usiąść na trybunie głównej.
Nagle na stadion zaczyna wchodzić grupka kibiców z Grodziska (ok. 10-15 osób) ze śpiewem na ustach "jebać Głogów...". My nie namyślając się długo ruszamy na nich, jednak pogoń za nimi zakończyła się niepowodzeniem, gdyż ci spierdolili ze stadionu. Potem na swój obiekt wchodzili pojedynczo i bardzo cicho. Gdy pomału ich młyn zaczął się formować (ok. 20 osób), kilku naszych hools (4 osoby) postanowiło przejść się w ich stronę. Fani Chrobrego z barwami przechodzą sobie przez cały stadion i wchodzą pomiędzy kibiców z Grodziska. Wieśniaki zero reakcji, za to nasi zareagowali i kilku tubylców dostaje wpierdol. Gdy Grodziska jest coraz więcej, wszyscy próbujemy dostać się w ich stronę, wtedy właśnie dochodzi do szarpaniny z ochroną. Po tym wydarzeniu podbiega do nas piłkarz Jurek Machaj i prosi o spokój. Przed samym meczem przechodzimy wszyscy do swojego sektora. Od pierwszego gwizdka sędziego kręcimy extra doping. Co chwilę w naszej klatce dochodzi do lekkich starć z ochroniarzami. Przy jednym z takich starć szef ochrony użył w stosunku do jednego z naszych hools gazu łzawiącego, a ten, nie namyślając się długo, wziął kamień i z ok. 1 metra rzucił nim centralnie w mordę gościa. W tym momencie zadyma rozgrzała się. Kilkanaście minut później zjawili się gliniarze z Poznania i wraz z ochroną zaczęli wyciągać z sektora najbardziej zagorzałych w walce fanatyków Chrobrego. Dochodzi wtedy do kolejnego starcia. Tym razem ochrona wraz z pałami są górą. Gliny zwijają na dołki dwóch z NAS.
Po ostatnim gwizdku sępiego piłkarze podbiegają do nas i dziękują NAM za doping w całym sezonie, a MY brawami i śpiewem dziękujemy im za wynik (wygrali 3:2). Ogólnie wyjazd bardzo udany. Na stadionie górą byliśmy MY, na boisku NASI piłkarze. Jedyną startą jaką ponieśliśmy to dwóch NASZYCH HOOLS zwiniętych na dołki. Czeka ich za to sprawa.
Myślę, że te dwa ostatnie mecze z Pogonią u siebie i ten wyżej opisany w Grodzisku dobitnie świadczą o tym, że MY jako kibice na pewno nie zasłużyliśmy na to, by spadać. Jest wiele innych drużyn, które nie mają swoich kibiców, na ich mecze przychodzi po 100 osób, i właśnie takie drużyny jakoś się trzymają, a my spadliśmy i to w rocznicę 50-lecia klubu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
freq
Ekipa eFanatyk



Dołączył: 23 Kwi 2012
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głogów

PostWysłany: Sob 13:21, 26 Maj 2012    Temat postu:




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
[J]ackobJAGA




Dołączył: 10 Maj 2012
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Nie 19:52, 27 Maj 2012    Temat postu:

ahh to był czasy piro ,zadymy, zesrana ochrona na kazdym meczu Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Koz@
Ekipa eFanatyk



Dołączył: 11 Maj 2012
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głogów/Koln

PostWysłany: Nie 20:52, 03 Cze 2012    Temat postu:

WIDZEW ŁÓDŹ - AC PARMA (EUROPEJSKIE PUCHARY)
ŚRODA, 13.08.1997


Na mecz naszych przyjaciół z AC Parmą pierwsi kibice Chrobrego wyjechali już dwa dni przed meczem. Zarówno ci, którzy wyjechali w poniedziałek, jak i ci, którzy przyjechali w dzień bawili się świetnie. Kibicom Chrobrego nie brakowało niczego. Fani RTS-u przyjęli ich naprawdę super. Ogólnie na stadionie zjawiło się ok. 30 kibiców Chrobrego, którzy przyjechali pociągiem oraz samochodami.
Jeśli chodzi o sam mecz to większość fanów Chrobrego niewiele z niego pamięta (po prostu byli pod wpływem upojenia alkoholowego). Ci jednak, którzy coś tam kumali, mówią o wspaniałym dopingu kręconym przez Widzew przez całe 90 minut meczu. I mimo, że wynik nie był najlepszy, Widzewiacy chcieli podziękować swojej drużynie za to, że mogą na własne oczy oglądać takich przeciwników jak Parma (u nas podobnie, My na własne oczy możemy oglądać takich przeciwników jak Wedan Żórawina).
Kiboli z Włoch było dwa autokary, prezentowali się jednak niezbyt okazale. To chyba tyle, co można powiedzieć o tym meczu. Na sam koniec serdecznie dziękujemy fanom Widzewa za ugoszczenie naszych kiboli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.efanatyk.fora.pl Strona Główna -> Kibice Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin